Dzień ósmy drogą straceńców
Analizując podróż księdza Witka niestety dochodzi się do smutnych wniosków. Każdy kraj przez który przejeżdża odpada z mundialu (aż trudno uwierzyć ze jeden nieskromny ksiądz może przynieść pecha tylu drużynom). Dobre w tym wszystkim jest to, że tym sposobem Polska zrównała się z dotychczasowym mistrzem Niemcami !!!
Ach co to był za dzień!
Z samego rana licznik przekroczył 1000km, by wieczorem pokazać 1190 Wychodzi na to, że dystans z dziś to 190 km! No nareszcie, można powiedzieć:) I pewnie byłby lepszy o kilkanaście kilometrów gdyby nie… kleszcz. No dziad uparł na mnie. I to wszedł tak niewygodnie, że z dobre 30 minut z nim walczyłem. Wyciągnąłem z główką, zakończyłem czym prędzej jego żywot, a ranę odkaziłem. No ale godzinę straciłem przez barana, tzn kleszcza:)
Na trasie, do południa wspinaczka. Najpierw powolna z Dunajem to z prawej, to z lewej strony. A później 500 m pod górę. Ktoś powie, co to takiego. Otóż z bagażem to nie takie proste. Masa moja (100 kg gdy wyjeżdżałem) plus ok 20 kg w sakwach robi swoje. Ale powiem, że chyba tej wspinaczki było mi potrzeba. Świetne widoki, super drogi i ekstra zjazd. Nawet tylni hamulec zaczął działać (przez dwa dni go nie było, nie wiedzieć czemu?).
Po wspinaczce czas na zjazd przy granicy ze Szwajcarią, wzdłuż rzeki Ren. Jutro wpadnę na chwilę do Bazylei, żeby nie było
Co u Zuzi? Odwiedziła ją dziś Karolina z TVN24 i chyba wyjdzie z tego dobra rzecz. W każdym razie sama Karolina i niezłomny sztab są zachwyceni spotkaniem
Pogoda dopisuje, temperatura tylko rano i wieczorem spada poniżej 30 stopni. Piękne słońce i oby tak dalej
Dzięki za wszystko!
Aaa dzisiejsze kilometry sponsorował Dawid zwany „Rumunem”. Umowa była na 150 zł za 150 km ale że udało się trochę więcej, to może Dawid dorzuci coś jeszcze? A może i Ty możesz się dołączyć? Z kolegami, kumpelami, braćmi w kapłaństwie? Powiem wam, że trochę inaczej się jedzie, wiedząc, że każdy kilometr kosztuje
Tymczasem dobrej nocy dobrzy ludzie