Kolejne losy i przygody x.Witka. Kolejna noc w namiocie, kolejny dzień w deszczu i kolejny dzień motywacji do wysiłku. Motywacją są Wasze modlitwy i wpłaty na konto Zuzi.
Dziękujemy !!! Wpłacajcie nawet po kilka złotych, to na prawdę motywuje!
Dzień 5
Dystans: ok 150 km.
Lało, padało i wiało. I było pięknie! Zostawiłem Czechy. Nie powiem że mi strasznie żal. Bo nie jest żal. Rowerzysta patrzy i myśli inaczej. Widoki mało atrakcyjne. Brak ścieżek rowerowych. A końcówka po drodze z tirami, które mijały mnie o włos dała w kość najbardziej. Ucieszyłem się Niemcami choć przywitały mnie raczej chłodno. Lało po prostu. I to póki co jedyny minus naszego sąsiada z zachodu.
Z plusów? Pierwszy z brzegu- ścieżki rowerowe. Ta którą obecnie jadę prowadzi do Santiago de Compostela. To jeden z trzech moich celów tej wyprawy. Pierwszy, dobrze wam znany to Zuzia i pieniądze dla niej.
Drugie- można go nazwać sportowym – dojechać na Cabo da Roca i Gibraltar.
I trzeci- duchowy. Chcę być w Lourdes i Santiago de Compostela. Tuż przed wyprawą, w zakamarkach szuflady odkryłem podarowaną mi metalową muszlę – symbol szlaku św. Jakuba. Od początku wjazdu do Niemiec jadę szlakiem z tym właśnie znakiem. Aż jestem ciekaw, dokąd tak będzie?
Powiem wam, że jest piękny 🙂
Do Ratyzbony jakieś 30 km. Rower sprawny. Ciało i psychika właściciela owego pojazdu też 🙂
Nie mogę doczekać się jutra;)
Dobrej nocy dobrzy ludzie 🙂