Dzień 22
Dystans: 160 km
To już czwarta niedziela w drodze. I kolejna, która zachwyca, dziś Portugalią. Ale po kolei.
Wstałem z bólem głowy, który z mniejszym lub większym natężeniem towarzyszył mi cały dzień (nawet teraz go czuję). Poranek chłodny. W ogóle najbardziej (poza kontuzjami i defektami roweru) bałem się upałów. A tu po raz kolejny rano nie chce się wychodzić z namiotu. Przez cały dzień temperatura nie przekroczyła 25 stopni. Najcieplej to było we Francji. I w sumie może tak zostać do końca wyprawy
Piękny kościół w Pontevedrze, katedra w Tui (to jeszcze Hiszpania). Hiszpania mówiła „do zobaczenia” delikatnym deszczem, Portugalia powitała pięknym słońcem. I zmianą czasu, co mnie dość zaskoczyło bo po 21.00 zaczęło zachodzić słońce, gdzie w Hiszpanii było to o godzinę później. No i musiałem szukać na szybko nocleg, choć miałem zapewniony w Porto. Zabrakło ok 30 km. No nic, nad oceanem też jest fajnie
Zachwyca mnie Atlantyk. Widziałem zachód słońca. Jutro spróbuję wstać na wschód.
Dziękuję za kilometry dobra Kindze i Dawidowi. Fajnie, że wam się chciało
I dziękuję moim przyjaciołom z siatkówki. Ale fajnie, że się dorzuciliście. Pozdrawiam Was i do zobaczenia przy siatce!
I pewnie beztrosko jechałbym dalej gdyby nie sytuacja z Elizą. Proszę Was o modlitwę z nią, ale jeszcze bardziej za jej rodziców Anię i Grześka. I dziękuję.
Jutro poniedziałek, mundial się skończył, czas wracać do normalności. Więc śpijcie dobrze
Dobrej nocy dobrzy ludzie