Dzień 14
Dystans: 150 km
Odcinek pt. „Walczący z drzewami”
Po dzisiejszym dniu stwierdzam, że nie jestem stworzony do normalnego życia:) A przynajmniej tego na rowerze. Ze wszystkich sił próbowałem omijać ruchliwe drogi, a i tak za każdym razem okazywało się, że kończyłem na jeździe wśród tirów A to remont drogi, a to ścieżka rowerowa dziurawa jak szwajcarski ser A już szczytem szczytów były te powalone drzewa. Cztery razy udało się przejść. Z ogromnym wysiłkiem, bo to nie jest sam rower. Za piątym razem odkryłem, że mogłem wziąć ze sobą piłę motorową! A ja głupi o tak podstawowej rzeczy nie pomyślałem:p i może byłoby to fajne i zabawne (I w sumie tak na to będę za jakiś czas patrzył) gdyby nie to, że straciłem kilometry, czas i energię. Stąd tylko 150 km.
No i noc w Bordeaux. Znowu na campingu. Przynajmniej powerbanki podładuję.
Grzało dziś niesamowicie! Chwilę wytchnienia znalazłem przy cudownym potoku. Tam miejscowi Japycz i Chadziuk gorąco że mną dialogowali. Ni w ząb ich nie rozumiałem, ale wino było przednie (oczywiście znam zasady i przepisy, był tylko łyczek )
Stwierdzam, że dzień choć długi (słońce zachodzi po 22, i z tą różnicą, że tu zachód trwa i trwa) i tak jest za krótki. I stwierdzam również, że zdecydowanie lepiej jedzie mi się po obiedzie. Chyba czas zacząć jeść obiad na śniadanie
Piękna ta Francja. Te miejscowości, winnice, miasta. Ale chcę już z niej uciekać. Pewnie uda się to w poniedziałek:)
Dziękuję za kilometry dobra Łukaszowi (Stoń Łukasz, Agnieszka, Zuzia i Jaś. sŁonie). Sorry, że nie udało się więcej i dzięki za mobilizację:)
Pozdrawiam Was wszystkich, trzymajcie się. Dzięki za wszystko. Wypiję lampkę wina za Was (mają tu dobrą restaurację )
Dobrej nocy dobrzy ludzie